- I znów się zaczyna... Jeszcze tylko 10 minut - pomyślałam przecierając oczy i opadłam bezwładnie z powrotem na łóżko. Dziś pierwszy dzień w nowej szkole. Tysiące myśli przepłynęło mi przez głowę. Jak tam będzie? Czy dam radę? A co najważniejsze: Czy ktoś mnie tam polubi? Nawet mój sen był niepokojący. Rozpędzony samochód prowadzony przez jakiegoś młodego mężczyznę, obok ja. Nerwowo błądził wzrokiem po drodze, co chwilę spoglądał w lusterko. Spytałam go czy coś się dzieje, a on powiedział, że ktoś nas śledzi. No i w tym momencie zadzwonił ten cholerny budzik.
- Maggie! No szybciej bo nie zdąrzysz! - głos mamy przeszył mój umysł. Wtedy zrozumiałam, że zamiast włączyć drzemkę - wyłączyłam budzik. Spojrzałam na telefon.
- Siódma?! No pięknie...
Zbiegłam po schodach. Dobrze, że chociaż ubrania sobie naszykowałam. Ubrałam się. Uczesałam, umalowałam, chwyciłam w dłoń kanapkę i wybiegłam spóźniona z domu. Po drodze cały czas myślałam o swoim śnie. Coś było w nim nie tak. To coś sprawiało, że nie mogłam normalnie funkcjonować. Ten sen był taki realny...
Na miejscu było już dużo ludzi. Kilka znajomych twarzy, wszyscy się ze mną witali. Stojąc przy wejściu dostrzegłam pewną interesującą postać. Dziewczyna, raczej w moim wieku. Szczupła, zgrabna. Miała upięte w koka niebieskie włosy, które jeszcze bardziej odróżniały ją od reszty. Kolczyki na uszach mieniły się w promieniach porannego słońca. Ubrana była w szarą bokserkę, czarną ramoneskę, spodnie przetarte na kolanach i czarne lity.
Wyglądała na zagubioną. Błękitne oczy błądziły dookoła. Wyglądało na to, że kogoś wypatrywała. Nagle nakierowała swój wzrok na mnie i niemal jak sztylet wbiła się przeszywającym spojrzeniem. Uśmiechnęła się. Dziwne. Nie zastanawiając się ruszyłam w jej stronę.
- Cześć, Margaret jestem - wyciągnęłam rękę w jej stronę z uśmiechem.
- Cześć, Rose - odpowiedziała i uścisnęła moją dłoń.
- Też jesteś tu nowa?
- Taa, pierwsza klasa. W sumie niedawno przeprowadziłam się tutaj. Długa historia...
- Opowiesz przy okazji. Wydaje mi sie, że będziemy razem w klasie.
- Mam nadzieję - uśmiechnęła się.
Na dziedzińcu rozpoczął się apel. Dyrektor ogłosił nowy rok szkolny, starsze roczniki rozeszły się do swoich sal lekcyjnych, a pierwszoklasisci zostali podzieleni na dwie ponad trzydziestoosobowe klasy. Przy wyczytywaniu Rose nie dołączyła do swojej. Zniknęła. Nie wiedziałam nawet kiedy. Może jutro pojawi się w szkole...
***
Znów tak ciężko było wstać.
- Imprezy z okazji rozpoczęcia roku szkolnego się zachciało, gdyby jeszcze było co świętować... - wymruczałam sama do siebie zaspanym głosem.
Wstałam. Sprawdziłam czy napewno wszystko mam spakowane i ruszyłam w stronę schodów. Płynnie zbiegłam na dół do kuchni. Torbę powiesiłam na oparciu jednego z sześciu krzeseł. Wrzuciłam do niej dwa jabłka i sok pomarańczowy. Wyciągnęłam z lodówki twarożek i masło. Bułki były tam gdzie zawsze. Zjadłam śniadanie i poszłam się szykować. Chciałam już poznać tą szkołę, tych ludzi, nawet nauczycieli. Jednak w głowie cały czas siedziała mi ta dziewczyna. Rose. Nie rozumiem czemu wczoraj tak nagle zniknęła. Może dzisiaj się czegoś dowiem, może poda jakiś powód. Wydawała się być taka inna, a jednocześnie tak bardzo podobna do mnie.
Weszłam do łazienki. Wymyłam zęby, umalowałam się, uczesałam. Wróciłam do pokoju i otwarłam szafę.
- Jak zwykle. Nie mam co na siebie włożyć. - powtarzałam desperacko wciąż szukając czegoś odpowiedniego.
Ostatecznie czarny t-shirt, jeansowa kurtka, poprzecierane jeansy i czarne vansy okazały się najlepszym na tę okazję strojem. Drapieżnie chwyciłam torbę, przewiesiłam przez ramię i z pośpiechem wyszłam z domu. Do szkoły miałam jakieś 4 km, które pokonywałam na rowerze.
Nawet jadąc ostrożnie zawsze trafi się jakiś dupek, który coś głupiego zrobi. Przekonałam się o tym na ostatniej prostej, niedaleko szkoły. Słyszałam gdzieś za sobą warkot silnika sportowego Forda Mustanga.
305 koni mechanicznych szalało pod maską z dość dużym przyśpieszeniem. Nieuchronnie galopowały w moją stronę. Z przeciwka jechały 3 samochody, jednak kierowca Mustanga nie zwalniał. Wręcz przeciwnie. Przystąpił do wymijania przeszkody, którą stanowiłam ja. Byłam przerażona, widząc, że za chwilę zderzy się z nadjeżdżającym z przeciwka pojazdem. Zjechałam na nierówne pobocze. Zachwiałam się i niemal runęłam na ziemię. Na szczęście betonowy płot obok mnie okazał się pomocny i pozwolił utrzymać równowagę.
- Jak jedziesz debilu?! - wykrzyczałam w jego stronę z wystawionym środkowym palcem.
Mustang zatrzymał się na środku jezdni. Nagle zaczął cofać w moją stronę. Minął mnie i po kilku metrach usłyszałam pisk opon. Stanął. Po chwili ruszył powoli. Nie wiedziałam co to ma znaczyć. Czego on chce?! Podjechał obok. Jakiś czas jechał tuż koło mnie. Zza przyciemnianych szyb było widać tylko jak gapi się na mnie z szerokim uśmiechem, spoglądając co chwilę na drogę. Po chwili opuścił ją do końca.
Moim oczom ukazał się przystojny i młody ciemny blondyn. Kilka kosmyków opadało mu na czoło. Wyglądał dość uroczo. Orzechowe oczy wpatrywały się we mnie.
- Nic ci nie jest? - spytał dość przyjemnym głosem.
- Nie. Na twoje szczęście... - syknęłam z dzikim spojrzeniem w jego stronę.
- Jaka agresywna. Lubie takie niegrzeczne - powiedział uwodzicielskim tonem, co jednak nie bardzo na mnie podziałało. - Tak w ogóle to Ashton jestem - wystawił dłoń przez szybę, co było nie bardzo wygodne, bo prawie wjechał w krawężnik.
- Margaret - uścisnęłam dłoń z racji jego niewygody. Niech ma, niech sie cieszy - pomyślałam.
- Miło poznać. Skąd jesteś? - puścił mi oczko.
- Mi też miło, ale ja tutaj skręcam, więc łaskawie nie zajeżdżaj mi drogi - odparłam z ironicznym uśmiechem.
- Dobrze już, to ja spadam. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy. Tak więc do zobaczenia już wkrótce - uśmiechnął się.
- No tak. Pa. - rzuciłam na pożegnanie.
Czarny ford pognał przed siebie, a ja w spokoju podjechałam pod szkołę.
Dziwny typ. Nie każdy dbałby o to czy tak właściwie wszystko w porządku po moim bliskim spotkaniu z płotem. Cały czas miałam wrażenie, że gdzieś już go widziałam, że gdzieś słyszałam ten głos. Znałam go, ale nie wiedziałam skąd.
Weszłam do budynku szkoły. Zanim znalazłam moją klasę minęła dłuższa chwila. Dobrze że wyjechałam z domu dość szybko. Dziwne, że ciężko w tej szkole było znaleźć salę nr 1. Mogłam spytać, ale przecież ja jestem niezależna. Sama znajdę.
Pod klasą stało dużo osób. Zgaduję, że to moja nowa klasa. Zwyczajne, szare ludziki... - pomyślałam. Podeszłam bliżej drzwi. Zza nowego, dość umięśnionego kolegi z klasy dostrzegłam jakąś postać. Dziewczyna. Nie widziałam takiej na rozpoczęciu. Siedziała pod ścianą, sama, ze słuchawkami w uszach. Ubrana na ciemno. Czarne botki na platformie, czarne spodnie z dziurami. Białe, długie włosy, wystające spod beanie, opadały jej na ramiona. Odcień ust, pod którymi znajdowały się snake bites, idealnie komponował się z czerwienią kraciastej koszuli z delikatnie podwiniętymi rękawami. Puste spojrzenie kierowała w ścianę znajdującą się naprzeciwko niej.
Stanęłam na jej widoku i spojrzałam dokładnie w twarz. Nagle spojrzała na mnie przeszywająco i już wiedziałam kim była. To przecież Rose. Ale co się z nią stało? Wyglądała inaczej. Zupełnie inaczej. Ignorująco odwróciła wzrok.
Nie pojmowałam tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz